Komentarze: 1
mam problem. mala mysz beztrosko hasa po moim domu. Wcale sie nie boje. Jutro bede miala 2 [slownie: dwa] problemy. Malą myszke i dużego kaca.
mam problem. mala mysz beztrosko hasa po moim domu. Wcale sie nie boje. Jutro bede miala 2 [slownie: dwa] problemy. Malą myszke i dużego kaca.
Zajęlam się czymś konstruktywnym i gotuje obiad. Wbrew temu, co kiedyś powiedziala moja znajoma, że lepiej być wredną suką niż kurą domową. Ale gotowanie ryżu też ma swoje uroki, tkwią w prostocie i mechanizacji ruchów.
Pierwszy warunek to zająć czymś ciszę. Najpierw telewizor. To nieważne, że nic nie ma, same bzdety, które na dodatek oglupiają. Cisza pozwala myśleć, a myśli są ostatnio rzeczą zakazaną. Później radio. Na końcu ulubiona, spokojna, jazzująca muzyka. Dlaczego w tej kolejności? Chyba wydaje mi się, że im bardziej upodobnie się do szarego tumu, który nie grzeszy inteligencją tym prościej będzie żyć. Szkoda, że Bar się skończyl..:)
Spad śnieg. To nieważne, że to tylko śnieg z deszczem i roztapia się od razu po dotknięciu betonu, ważne, że to śnieg. Bo brak pewnych niezaprzeczalnych ikon z dzieciństwa jakos tam w mojej dojrzalej już chyba duszy troche boli. Teraz wyleguję się w lóżku, mam w pizdu rzeczy do zrobienia, ale przecież nie uciekną. Ucieka mi tylko czas.
Gdzieś tam, coś tam jest nie tak. Wątpliwości są. Tęsknota jest. Tylko energii i otwartości brak.
‘Lepiej przestań się wreszcie kłócić ze wszystkimi, bo mam już tego dość.’. Siostra.
‘Musimy porozmawiać o naszych stosunkach, bo tak dalej być nie może.’. Mama.
‘Dziękuje, że jesteś.’. Przyjaciółka doskonała.
‘Jestem szczęściarą, że cie poznałam.’. Osoba mi bliska.
‘Jesteś taka, jaki ja byłem w Twoim wieku.’. Tata.
‘Podobasz mi się, może się umówimy?’. Brzydki nieznajomy.
‘Nie kocham cie.’. On.
‘Ja ciebie też nie.’. Ja.
Czas przecieka mi między palcami, wkurwienie na świat czasami bierze górę. Bo z głupotą to jest tak, że trudno się ją dostrzec u siebie samego. Wszyscy, tylko nie ja. Huśtawka nastrojów wciąż trwa, zastanawiam się, na ile to zależy ode mnie samej, a na ile od biologii.
Czy jak powiem sobie:’Zmień do tego podejście idiotko!’ to pstryknę palcami i tak się stanie? A może to nie ja powinnam pstryknąć?
Czy będzie, co ma być, czy może sama powinnam wszystko pozmieniać?
Za dużo pytań ostatnio, a za mało sprawdzonych twierdzeń i stabilności. Za dużo zmian. Ale przecież będzie dobrze, nie?