Dzisiaj był wariacki dzień, bieganina w tą i z powrotem, załatwianie tysiąca drobnych spraw i niewiarygodny upał, a ja w czarnej sukience. Jak ktoś mi powie, że uwielbia lato w mieście, niesamowite zmeczenie i znużenie na twarzach mijanych, elegancko ubranych 'ludzi pracujących' to chyba zwariuję! Potem wieczorkiem zabarałam się za koszenie trawnika, zawsze troszkę grosza do kieszeni wpadnie. A grosz zawsze potrzebny, bo jak wiadomo w dzisiejszych czasach bez pieniędzy-niet.
Jutro o 5:50 rano wyjeżdżam nad morze, to nieważne, że wiem to od dwóch dni i dlatego oczywiście wszystkie rzeczy mam wyprane, wyprasowane, poskładane w kosteczkę i elegancko spakowane. Jak zawsze. Kazdy ma swoje cele, a moim jest osiągnąć kiedykolwiek taki ład i porządek w moim bagażu, że aż będzie mi głupio. Cóż, nie każdy dochodzi do swoich celów..
I tak życzę radości ze słonka:)